Preledium
Biegniemy po szczęście realizując kolejne cele z poradników życiowych coachów. Cel za celem, każdego dnia coś nowego, nowa czynność, nowa rzecz. Nowy dom, nowy samochód, nowa praca, nowy telefon, kolejne zwiedzone miejsce na świecie. Biegnąc coraz szybciej…coraz dalej, jedyne do czego się zbliżamy, to coraz bardziej ogarniająca nas pustka. Realizacja kolejnych założonych przez siebie celów -bądź co gorsza przez innych- uświadamia nam, że biegniemy donikąd. Jeżeli jesteśmy na etapie, w którym dostrzegliśmy tą pustkę, to przed nami otwiera się nowy rozdział, w którym jest więcej pytań jak odpowiedzi. Ale dobrze jest zadawać pytania. Dobrze jest szukać odpowiedzi. Najgorzej jest być pewnym swego i nie zważać na nic.
Z biegiem czasu dokładamy sobie coraz więcej zbędnego balastu. Materialnego, jak i tego który obciąża naszą psychikę.
W mediach czasami słyszymy, że komuś wyprano mózg. Wmówiono jakąś ideę, za którą dana osoba jest w stanie poświecić swoje życie. Czy to w zamachu bombowym, czy po prostu poświęcając swój czas na szerzenie idei, która została tej osobie wpojona. Patrzymy na to z uśmieszkiem politowania, i się zastanawiamy jak to możliwe, że ktoś w imię wiary czy poglądów jest w stanie wysadzić się w powietrze, czy chociażby stać na mrozie na ulicy i namawiać ludzi do swojej wiary.
O dziwo nie zastanawia nas czemu jesteśmy w stanie harować niekiedy na dwa a - i znam przypadki, że trzy etaty - na nowy telefon, samochód czy też 300 metrowy dom, z którego co najmniej 200 z nich będzie poza użytkiem. Jaka idea została nam wpojona? Jak wyprane są nasze mózgi ?. Czym się codziennie kierujemy?
Przez większość swojego życia byłem próżny i ślepy. Zależało mi przede wszystkim, żeby mieć jak najfajniejszy wóz, żeby fajnie wyglądać. Dobrze się bawić. Zostawiłem mnóstwo pieniędzy w knajpach i klubach. Był taki moment, w którym miałem trzy auta. Pracowałem tyle, że nie za bardzo miałem czas, żeby nimi jeździć. Nie było w tym żadnej refleksji. Jedynie działanie wedle zasady – pracuj ciężko, wydawaj dużo.
Nie wiem dokładnie kiedy to się stało, kiedy zaczęła zachodzić zmiana w mojej głowie. Pamiętam jedynie, że coś na poziomie podświadomości mówiło mi, żebym zaczął się ograniczać. Przyszedł czas na papieroski – rzuciłem. Jak każdy kto rzucał wie, że droga nie była prosta i bezbolesna. Potem przyszedł czas na alkohol. Z wiekiem było mi coraz prościej. Znajomi zaczęli się wykruszać. Jedni pozakładali rodziny, inni firmy. Wyjście do klubu samemu było czymś wątpliwie przyjemnym. Siedziałem sam przy ladzie baru, przy którym sączyłem kolejne piwko, próbując nawiązać jakąś znajomość. Patrząc dookoła spostrzegłem, że chyba towarzystwo w na imprezie jest już chyba z innej epoki, że to chyba już inne pokolenie…i że co ja do cholery jasnej tu robię?
Z biegiem czasu nawijało mi się na mój niespokojny móżdżek coraz więcej reflekcji. Większość z nich dotyczyła tego co wyprawiam ze sobą, jak i tego co wyprawiają inni. I o co tu w tym wszystkim chodzi ?
Dość wyboistą drogą udało mi się dojechać do mojego pożegnania z alkoholem. To było coś co tylko napędziło resztę rozmyślań na temat mojego życia. Uwierzcie mi…gdy ma się przez dłuższy czas trzeźwy umysł, nie zagłuszony banałami…dużo spraw wydaje się prostszych. Coraz więcej słyszymy samego siebie. Nasz wewnętrzny głos zaczyna być silniejszy od zgiełku mediów społecznościowych – które też na marginesie udało mi się wyrzucić ze swojego życia – od pustych sloganów ludzi, którzy znają sposób na osiągnięcie wąsko pojętego sukcesu, dla każdego. Bo przecież każdy może być człowiekiem materialnego sukcesu prawda? No nie do końca…ale to temat na inny dzionek.
Mój wewnętrzny głos - nazwijmy go ‘’Mrocznym Pasażerem’’ jak w serialu Dexter – z biegiem czasu był coraz silniejszy a ja mu się coraz bardziej poddawałem.
Nie wiem czemu ale według niego, to nie posiadanie, a wręcz przeciwnie – dążenie do jak najmniejszych potrzeb – wniesie do mojego życia spokój, równowagę a finalnie, przez wszystkich upragnione ‘’szczęście’’…choć tego jeszcze pewny nie jestem, bo nie do końca wiem co tym szczęściem dla mnie jest. Czym by ono nie było, na pewno nie jest tym o czym mówią nam życiowi coachowie. O nie nie. Wyjaśnijmy sobie jedną tak samo bardzo prostą jak i ważną rzecz - 90 procent informacji, które są dostępne dla mas…są nic nie warte. Tyczy się to informacji medialnych…poradników czy innych ‘’treści’’. Jeżeli coś ma jakąś wartość, zazwyczaj jest gdzieś głębiej. Jest to skrywane. Trzeba się postarać, zadać sobie trudu, żeby daną wiedzę, informację, poradę…- zwał jak zwał – zdobyć.
Piszę to, żeby tym, którzy mają wątpliwości co do tego, że jedyną drogą do szczęścia i spełnienia jest – dorobić się, mieć jak największy dom, trzy Suvy w garażu, świetnie prosperującą firmę i stado dziewic co weekend na pstryknięcie palcem – pokazać, że tak wcale nie jest. Chcę się podzielić swoimi rozmyśleniami, które często spotykają się z uśmieszkiem politowania, tylko dlatego bo odchodzą od głównego nurtu. Jak to ktoś pięknie określił – z nurtem płynie tylko gówno – tym bardziej mnie dziwi, że w ludziach jest tak mało refleksji nad otaczającym ich światem. Tak bardzo mnie dziwi, że większość tak ślepo idzie za tym co powie ich Guru. Kto by to nie był…czy to znany projektant mody, czy ich szef, czy influencer oderwany od rzeczywistości…promujący zachowania i produkty, za które ma zapłacone. Paradoksalnie każdy z tych dążących za tłumem ludzi uważa się za jedynych w swoim rodzaju. Jak ślepym trzeba być, żeby nie dostrzec, że jeździ się tym samym autem, co inni z danej grupy ludzi wyznających dane idee, że jest się tak samo ubranym, i powtarza się te same slogany.
Żeby nie być gołosłownym:
Przeprowadźcie sobie taki eksperyment społeczny. Stojąc w korku w większym mieście zwróćcie uwagę na rzucające się dość mocno w oczy auta typu SUV. Głownie z tego co zauważyłem marki BMW i Audi. Kto będzie siedział za kierownicą ? Przeważnie młoda kobieta, doczepiane włosy, napompowane usta, napompowany tyłek. Oryginalność sto procent. Najbardziej oryginalni ludzie chodzą do tych samych chirurgów, kupują te same oryginalne ciuchy, jeżdżą takimi samymi oryginalnymi autami, i głoszą te same oryginalne wartości….tiaaa.
Jest to dość przyziemny i prymitywny przykład, ale takim najłatwiej jest przedstawić moją tezę.
Prawda jest taka, że mało kto chce być oryginalny, bo na pewno by był taki gdyby postępował wedle własnego sumienia, wewnętrznego głosu czy nazwij to jak chcesz.
Prawda jest też taka, że mało kto chce iść swoją drogą, bo swoja drogą zazwyczaj idzie się samemu. Większość chce iść utartymi ścieżkami. Są pewne. Wiadomo przecież, że człowiek bogaty żyje w dostatku. To jest niezaprzeczalny fakt. Ale czy żyje faktycznie tak jak chce ?.
Nie powiem Wam, jak macie żyć, bo nawet gdybym był święcie przekonany, że wiem jak – to bym Was skrzywdził. Mogę wiedzieć jedynie jak ja mam żyć. Jak ja chcę żyć. Mogę podzielić się z Wami gdzie sam znajduje odpowiedzi. Jakie zadaje pytania. W jaki sposób sobie wytyczam drogę…i gdzie się kieruję. Nic poza tym.
Choć wiem, że spotkam się w dużej mierze z krytyką, raczej tą bardziej negatywną to wierzę, że przynajmniej na 100 osób znajdzie się przynajmniej jedna, której moje wypociny w większej czy mniejszej mierze pomogą.
Co jakiś czas postaram się publikować moje „rozkminy’’ na przeróżne tematy. Od płytkich – moda, motoryzacja, pseudo pasje etc. po głębokie jak na mnie, wnioski z rozmyślań na temat wiary (jestem ateistą, żeby nie było) ekologii,minimalizmu, finansów i przeróżnych innych nurtów. Na co mnie akurat napadnie wena. Każdy aspekt życia jak się przyjrzeć jest ciekawy. Ciekawe jest to jakie wartości ludzie im przypisują. Jak tak się zagłębić np. w temat złota…czy to nie dziwne, że dla kawałka kamienia, ludziska na przestrzeni wieków się zabijają ? Rozumiem, że głodny jest w stanie ukraść drugiemu chleb…a w skrajnych przypadkach w ramach walki o własne życie za ten chleb go zabić…ale dla kawałka minerału toczyć wojny? Wyzyskiwać ludzi? . Ktoś powiedział, że to i to jest warte tyle i tyle…i każdy to powiela. Niby proste…a zadziwiające 😊.